Czechy płacą za dziesięciolatki nie wiele więcej niż Niemcy, bo mały deficyt i niewielki dług. Wielka Brytania tnie wydatki publiczne aż piszczy. My niedługo polecimy z naszym ratingiem na złamanie karku w dół. Chyba, że Tusk Rostowskim pójdą precz.

 

Spytałem o wypowiedź na temat ostatniej podwyżki stóp procentowych trójkę komentatorów. Jeden z nich nie znalazł czasu. Pozostało mi samemu wziąć jego rolę, bo co trzech to nie dwóch i tak w ogóle do trzech razy sztuka. Komentarz Urbasia jak zwykle przenikliwy i oparty o twarde dane. Spojrzenie Szewczaka nakierowane na konsekwencje gospodarcze i polityczne. W jednym obaj zgadzają się. Stopy procentowe będą rosły.

 

Tomasz Urbaś: „W 2010 r. władze monetarne w Polsce zlekceważyły zagrożenie inflacją, mimo potężnych zastrzyków płynności dokonywanych przez największe banki centralne świata. Gołębia polityka stóp procentowych oraz rezerwy obowiązkowej doprowadziła do utraty kontroli nad podażą pieniądza na przełomie 2010 i 2011 r. Każdy z agregatów pieniężnych wystrzelił w marcu 2011 r. do góry o ponad 10 % w stosunku rocznym. Rekordzistą stała się podaż pieniądza M1 (gotówka i depozyty bieżące), która wzrosła aż o ok. 18 % w stosunku do marca 2010 r. W rezultacie cel inflacyjny (2,5 %) został tragicznie przestrzelony i to nawet poza przyjęty przedział odchyleń (+/- 1 %). Zmiana nastawienia na jastrzębią (podwyżki stóp procentowych i rezerwy obowiązkowej) jest spóźniona co najmniej o kilka miesięcy. Trudno odrzucić przypuszczenie, że polityka monetarna w istocie była podporządkowana oszczędzeniu rządowi wstrząsów przed wyborami w październiku 2011 r. Niestety, zwiększa to prawdopodobieństwo konieczności przeprowadzenia bardzo dotkliwego dla społeczeństwa procesu przywracania równowagi w gospodarce tuż po wyborach.”

 

Janusz Szewczak: „Podwyżka stóp przez RPP, to wyraz obaw i niewiary w sukcesy MF w walce z inflacją, drożyzną i obietnicę zejścia z deficytem sektora finansów publicznych z poziomu blisko 8 proc. do 2,9 proc. w 2012r. – deklarowane przez MF. Zadłużeniowy tajfun „Vincent” jedynie nieznacznie osłabnie w 2011-2012r. W deklaracje drastycznych cięć rzędu 90 mld zł. nie wierzy nawet MFW. Podwyżka zarówno stopy referencyjnej do poziomu 4,25 jak i lombardowej do 5,75 będą szkodliwe dla koniunktury gospodarczej, wzrostu PKB, dla polskich eksporterów, inwestycji i kredytobiorców. Podniosą jeszcze koszty obsługi długu publicznego (dziś ok.40 mld zł.), koszty oprocentowania kredytów ratalnych, konsumpcyjnych jak i na kartach kredytowych. Między bajki będzie można włożyć 4 proc. wzrost PKB zarówno w tym jak i w 2012r. jak i zapowiadany wzrost konsumpcji. Mimo, że MF interweniuje na rynku walutowym wyprzedając unijne euro, inflacja w tym roku będzie rosła,5 – czy 5,5 proc. poziom wydaje się całkiem realny. Stopy będą podnoszone dalej co mocno schłodzi polską gospodarkę w II-ej połowie b.r. i w 2012r. Przypomnijmy, dziś Wlk.Brytania ma podobny poziom inflacji jak Polska – rzędu 4,4 proc. a stopy procentowe na poziomie 0,5 proc., Czesi mają stopy na poziomie 0,75 proc., UE ma inflację na poziomie 2,6 proc., a stopy na poziomie 1,25 proc. My mamy inflację na poziomie 4,5 proc., a stopy już wynoszą 4,25 i wzrosną do poziomu 5-5,25 proc. do końca roku. Oni dbają o wzrost gospodarczy, my o spekulantów i 55 proc. próg ostrożnościowy, oraz zyski banków. Czego więc tak przestraszył się Prezes NBP, że postanowił gwałtownie pójść z odsieczą MF, czyżby rynki finansowe obawiały się o kondycję polskich finansów publicznych i złotego. Może szykują się cięcia ratingu, spekulacja na polskich CDS-ach, wzrost rentowności polskich obligacji. Scenariusz grecki staje się coraz bardziej realny nad Wisłą. To nie kto inny tylko Prezes NBP M.Belka powiedział  „ choć złoty ma potencjał aprecjacyjny, to stał się jednocześnie walutą spekulacyjną „. Teraz będzie jeszcze bardziej.”

 

Moje trzy grosze: „Na kolejną trzecią  jak i poprzednie podwyżki stóp procentowych zapracował rząd Tuska dotychczasową polityką finansowo - gospodarczą. Co więcej, TAK, stopy będą dalej rosły. Nadto, moim zdaniem nic nie wskazuje na to, by Belka przyłożył swoją rękę do ostatniej podwyżki. Przeciwnie, jego wypowiedzi i wspólne stanowisko z Rostowskim wskazywały, że podwyżki tym razem nie będzie. Zresztą jak zwykle (kiedy przychodzi co do czego) chór zgodnych ekonomistów i analityków bankowych zawtórował obu panom - zakrzyknął: podwyżki nie będzie!!! Skoro jednak była - co zatem wydarzyło się podczas RPP (niezależnie kto jak głosował?) Zwyciężył zdrowy rozsądek. Bo jak wskazuje Urbaś podaż pieniądza oszalała w marcu, a podwyżki i tak były spóźnione. Z perspektywy Tuska, Rostowskiego, Komorowskiego (dyletanci finansowi) w RPP nastąpił rokosz - podwyżki miało przecież nie być. Zatem Belka poszedł do Komorowskiego nie by ostrzec przed zagrożeniami i nierządem PO, a po to by wytłumaczyć się przed mocodawcą, który wspaniałomyślnie podarował mu fotel prezesa NBP. A jeszcze, Czechy płacą za dziesięciolatki nie wiele więcej niż Niemcy, bo mają mały deficyt i niewielki dług. Wielka Brytania tnie finanse publiczne aż piszczy. My zaś pniemy się ze stopami/ inflacją w górę by już niedługo zleciećz naszym ratingiemna złamanie karku  pod ciężarem długów  w dół. Chyba, że Tusk Rostowskim pójdą precz."

 

PS 1. My tu gadu, gadu o stopach procentowych, a na SG ŁŁ toczy zażartą walkę o umysły internautów. W tym kontekście polecam znakomitą notatkę Mariovan’a o roli strachu w rządzeniu państwem.

STRACH ulubioną strategią

 

A teraz proszę zerknąć z tej perspektywy na dyskusję pod wpisem ŁŁ.

Tak jakoś zdaje mi się, że o ile notka ŁŁ poruszyła umysły, o tyle Toyach, Eska, Raven59, Niegdysiejszy sieją strach w umysłach obywateli. Może chcą do koryta?

 PS 2. Drogi trzeci komentatorze: nie wolno się lękać. Płyniemy wszak na tej samej łajbie.

PS 3. Komentarzy, jeśli już jakieś to tylko o stanie finansów publicznych i stopach procentowych mile widziane.